Halina Konopacka
Polskie złoto

Wyruszyliśmy nocą na południe w stronę Rumunii. Noc czarnogranatowa. Księżyc czerwony od tak bliskiego Marsa, planety, która – jak wiadomo – przepowiada zgrozę, wojnę, zniszczenia i śmierć1. Jest 7 września roku 1939. Halina Konopacka zatrzaskuje za sobą drzwi auta i odpala silnik. Jej samochód ma zamykać kolumnę pojazdów przewożących pewien cenny ładunek. Kobieta zabiera w drogę trochę osobistego bagażu. W jednym z neseserów umieszcza najdroższą sportową pamiątkę – złoty medal olimpijski zdobyty w 1928 r. w Amsterdamie. Mały złoty krążek wkrótce przepadnie, ale zasadniczy ładunek – z tego samego kruszcu – ocaleje bez szwanku. To kilkadziesiąt ton złota należącego do Banku Polskiego.

Halina Konopacka urodziła się 26 lutego 1900 r. w Rawie Mazowieckiej. Była najmłodsza z trójki rodzeństwa, zapatrzona w starszego o pięć lat brata Tadeusza. Tadek kochał sport – nie tylko był czynnym zawodnikiem (grał w piłkę nożną w Polonii Warszawa), ale też pełnił funkcję instruktora m.in. w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego i prowadził radiowe poranki promujące gimnastykę2. Dzieciństwo Haliny przypadło na okres, kiedy sportu nie uznawano za właściwy sposób spędzania czasu wolnego przez kobiety, mogła ona jednak przychodzić na mecze brata. Ustawiała się za bramką, by łapać piłkę lądującą za linią końcową boiska. Może tak mocno ją odrzucała, że już wtedy objawił się jej talent lekkoatletyczny? – zastanawiał się historyk sportu Robert Gawkowski3.

Okładka tygodnika „Stadjon”, nr 34, 23 sierpnia 1927 r.
Ze zbiorów Biblioteki Narodowej (za: Polona)

Według innej hipotezy sportowa pasja Haliny narodziła się podczas studiów filologicznych na Uniwersytecie Warszawskim (w Archiwum UW brak jednak dokumentów potwierdzających, że Konopacka rzeczywiście była studentką tej uczelni). Do treningów w sekcji lekkoatletycznej AZS-u miała ją namówić koleżanka. Halina pokochała lekką atletykę i okazała się niezwykle wszechstronną zawodniczką. Trenowała biegi, pchnięcie kulą, rzuty oszczepem i dyskiem oraz skok wzwyż. Już pierwsza próba rzutu dyskiem skończyła się pobiciem rekordu Polski (zapewne nieoficjalnym). Po zaledwie kilku miesiącach treningów Halina osiągnęła wybitny poziom i była gotowa do rywalizacji międzynarodowej.

Pierwszy światowy sukces przyszedł po dwóch latach – był to złoty medal w rzucie dyskiem na światowych igrzyskach kobiet w Göteborgu. Za dwa lata panie po raz pierwszy w historii wezmą udział w igrzyskach olimpijskich4. Zanim do tego dojdzie, piękna, wysoka dziewczyna z warszawskiego AZS-u zdąży zostać ulubienicą wszystkich kibiców i nadzieją polskiego sportu.


Multimedalistka i rekordzistka

Halina Konopacka była siedmiokrotną rekordzistką świata w trzech dyscyplinach: rzucie dyskiem, rzucie dyskiem oburącz i pchnięciu kulą. Rekord Polski biła 56 razy! Tytuły mistrzyni kraju zdobywała w pchnięciu kulą (1924–1928), pchnięciu kulą oburącz (1927, 1928), rzucie dyskiem (1924–1928, 1930, 1931), rzucie dyskiem oburącz (1927, 1928), rzucie oszczepem (1926, 1930), biegach 4 × 100 m (1928) i 4 × 200 m (1927, 1931), skoku wzwyż (1928), trójboju (1930) i pięcioboju (1928–1930).
Choć kolekcjonowała tytuły i rekordy, najważniejsze były dla niej emocje, z jakimi nieodłącznie związany jest sport. Myślę, że niezupełnie słusznie przywiązuje się dzisiaj tak dużo wagi do wyników sportowych. Zapewne są to te widoczne dla oka granice, które pozwalają ogarnąć całość wyniku sportowego, ale podobnie jak granica przeciągnięta na ziemi jest sama przez się tylko linią, tak samo i rekordy nie miałyby treści, gdyby nie zamykały w sobie tego, co jest od nich ważniejsze – przeżycia sportowego – mówiła w jednym z wywiadów.
Źródła: Konopacka – Matuszewska – Szczerbińska Halina właśc. Leonarda Kazimiera (1900–1989) [w:] B. Tuszyński, H. Kurzyński, Leksykon olimpijczyków polskich. Od Chamonix i Paryża do Soczi 1924–2014, wyd. 3, poprawione i uzupełnione, Polski Komitet Olimpijski, Warszawa 2014, s. 451; M. Petruczenko, Pierwsza dama II Rzeczypospolitej – Haliny Konopackiej zwycięstwa, romanse i dramaty, „Przegląd Sportowy”, www.przegladsportowy.pl/magazyn-przegladu-sportowego/halina-konopacka-historia-naszej-wybitnej-lekkoatletki/m7em6y5, 12 maja 2017 r. [data dostępu: 27 marca 2018 r.].

Halina Konopacka podczas pchnięcia kulą. Międzynarodowe zawody lekkoatletyczne na Stadionie Wojska Polskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, wrzesień 1930 r.
Fot. NAC

Piękna i dobra

Dysk, narty, rakieta i pędzel malarski. Pchanie kuli i pisanie wierszy. Oszczep i hafcik Richelieu. Sport i poezja5 – w ten sposób streścił niezwykłą wszechstronność Haliny Konopackiej Tadeusz A. Grabowski, dziennikarz sportowy. Konopacka była jedną z najwybitniejszych osobowości odrodzonej Polski. Pokochała sport (poza lekką atletyką m.in. narty, tenis, hazenę, hippikę, łucznictwo, pływanie i koszykówkę), ale miała też romantyczną duszę artystki: pisała wiersze, uwielbiała malować i haftować. Grała również na fortepianie, była świetną tancerką, miłośniczką kina i teatru. Mówiła w kilku językach. Świetnie prowadziła samochód; swoim kabrioletem marki Lancia jeździła nie tylko rekreacyjnie, ale też startowała w rajdach samochodowych6.

Znakiem rozpoznawczym Haliny był czerwony berecik – zakładała go zarówno na stadionie, jak i na stoku narciarskim. Z połączenia słów „czerwony” i „kobieta” górale stworzyli nawet przezwisko: „Czerbieta”7. Wielka uroda, wdzięk osobisty, elegancja. Zawsze i wszędzie była nieprzeciętna8 – opowiadała w Polskim Radiu jedna z pierwszych polskich dziennikarek sportowych, Kazimiera Muszałówna. Gdy przegląda się zdjęcia Haliny Konopackiej, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kochała modę. Fotografowano ją we wspaniałych sukniach w salach balowych, ale też na pokazach mody sportowej w Oficerskim Yacht Klubie. Kochali ją legioniści: Halina chętnie uczestniczyła w ich spotkaniach, przygrywając na gitarze do intonowanych przez weteranów pieśni patriotycznych9. Kiedy po latach historycy z fascynacją będą się przyglądać niezwykłemu życiu Konopackiej, zgodnie przyznają, że była bliska antycznemu ideałowi – kalos kagathos (piękna i dobra)10.

„Ta jedna chwila…”

Na igrzyska olimpijskie w Amsterdamie pojechała jako poważna kandydatka do zdobycia medalu, a dziennikarze sportowi nazwali ją asem atutowym i oczkiem w głowie polskiej ekspedycji11. Trzeciego dnia igrzysk nadszedł czas na konkurs rzutu dyskiem. Odległości osiągane przez poszczególne zawodniczki w pierwszej serii były oznaczane na zielonym boisku małymi flagami w narodowych barwach. W następnych kolejkach biało-czerwona chorągiewka przesuwała się coraz dalej, zostawiając w tyle konkurencję… Zwycięstwo zostało przypieczętowane w drugiej serii finału. Wielki rozmach, szybki obrót, zamach i dysk wyrzucony niemal klasycznie pada prawie na linji 40 mtr12 – odtwarzał wielką chwilę Konopackiej korespondent „Przeglądu Sportowego”. Oficjalny pomiar odległości – 39,62 m – i wszystko stało się jasne: Polka odniosła zwycięstwo, przy okazji bijąc rekord świata i rekord olimpijski!

Złoty medal Haliny Konopackiej, pierwszy dla Polski, zdobyty 10 lat po odzyskaniu niepodległości, wywołał ogromne wzruszenie u polskich dziennikarzy obecnych w Amsterdamie. Na maszcie olimpijskim, owym symbolu doskonałości człowieka nowoczesnego, zatrzepotał biało-amarantowy sztandar Polski13 – pisał Jerzy Grabowski w „Przeglądzie Sportowym”. Jego kolega z łamów dodawał: Ta jedna chwila, gdy przedstawiciele 47-miu narodów z odkrytemi głowami oddawali cześć naszemu sztandarowi, ta jedna chwila przyćmiła wszystkie inne14.

Halina Konopacka w konkurencji rzutu dyskiem podczas igrzysk olimpijskich w Amsterdamie, 1928 r.
Fot. NAC

IO w Amsterdamie. Sukces na dziesięciolecie niepodległości

Przygotowanie ekspedycji polskiej i jej pobytu w Amsterdamie było zakrojone na dość szeroką skalę. Widać od razu, że się ma do czynienia nie z grupą zupełnie bezpretensjonalnych półzawodników-półwidzów, lecz z ekspedycją państwa mającego zamiar nie tylko obserwować, ale i czynnie walczyć* – zapowiadał „Przegląd Sportowy”. Kiedy czyta się prasę z tego okresu, trudno nie odnieść wrażenia, że start Polaków wiązał się z ogromnymi ambicjami i oczekiwaniami. W 1928 r. obchodzono dziesięciolecie odzyskania niepodległości – wszystkim towarzyszyła świadomość, że olimpijski sukces stanowiłby wspaniałą promocję Polski w świecie.
Choć w kraju nie brakowało problemów, widać, że sporo zainwestowano w komfort polskiej ekipy. Zawodnicy polscy mieszkają po czterech w olbrzymich salach szkolnych, o ogromnych, całą ścianę zajmujących oknach, mając do dyspozycji dwie sale gimnastyczne, dwa piękne podwórka o bajecznie czystem powietrzu, pięć ciepłych natrysków. Jeżdżą nasi autobusem, będącym przez dzień cały do rozporządzenia, a w hallu, ślicznie udekorowanym przez panie z Komitetu Przyjęcia spędzają wolne chwile, słuchając warszawskiego radja przy pomocy pięciu głośników, grając na fortepianie, czytając zaprenumerowane dla nich pisma krajowe i książki polskie, dostarczone przez konsulat. […] Zakwaterowani są Polacy najlepiej ze wszystkich uczestników; tak twierdzą zgodnie wszyscy, ze sprawą tą obeznani** – relacjonował „Przegląd”.
Już po olimpijskim triumfie Haliny Konopackiej dziennikarz sportowy Jerzy Grabowski przyznawał, że w dziedzinie sportu jesteśmy nowicjuszami. Dlatego też na Olimpiadzie obecnej zwycięstwom zbiorowym narodów o wielkiej tradycji sportowej, Polska mogła przeciwstawić jedynie zwycięstwa indywidualne. Kapitałowi doświadczenia – improwizację i wysiłek osobisty, na osobistej oparty kulturze***. Polacy wrócili z igrzysk w Amsterdamie z pięcioma medalami: poza złotem Konopackiej wywalczyli jeden srebrny krążek (jeździectwo) i trzy brązowe (jeździectwo, szermierka, wioślarstwo). Polska triumfowała również w konkursie literackim, w którym złoto zdobył poeta Kazimierz Wierzyński (Olimpijski Konkurs Sztuki i Literatury odbywał się równolegle ze sportowymi igrzyskami olimpijskimi w latach 1912–1948).
Źródła:
* W. Junosza, Drużyna polska w Amsterdamie, „Przegląd Sportowy”, nr 32, 1 sierpnia 1928 r., s. 3.
** Ibidem, s. 3.
*** J. Grabowski, Dwa triumfy Polski na Olimpjadzie, „Przegląd Sportowy”, nr 33, 5 sierpnia 1928 r., s. 1.

Sława i miłość

Po powrocie Konopackiej z igrzysk zapanowało w kraju prawdziwe szaleństwo. Prezydent Mościcki wysłał jej telegram gratulacyjny. Wszyscy chcieli na własne oczy zobaczyć złotą medalistkę. Była ona przyjmowana owacjami w każdym miejscu, w którym się pojawiała – nie tylko na stadionie, ale też w kawiarni czy teatrze. Stała się tak popularna, jak dotąd bywały tylko gwiazdy estrady. Zaczęto powtarzać żart: W jaki sposób zdobywają sławę Polacy? Kiepura – pyskiem, Konopacka – dyskiem. Portret bohaterki zapragnął namalować Witkacy (niestety obraz później zaginął), do Belwederu zaprosił ją marszałek Józef Piłsudski. Ach, to pani gdzieś tam w Amsterdamie zdobyła dla nas złoty medal! To dobrze! To służy Polsce!15 – miał powiedzieć marszałek.

Kiedy zwrócił na nią uwagę płk Ignacy Matuszewski, wybitny polityk obozu sanacyjnego? Nie wiadomo, ale za interesujący zbieg okoliczności należy uznać fakt, że informacje o Konopackiej i Matuszewskim sąsiadowały ze sobą na łamach wydania „Przeglądu Sportowego”, które ukazało się w trakcie igrzysk w Amsterdamie. „Przegląd” donosił, że płk Matuszewski, wówczas dyrektor departamentu administracyjnego MSZ, wszedł w skład Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Było to niezwykle prestiżowe wydarzenie, a prasa komplementowała Matuszewskiego jako miłośnika i doskonałego znawcę sportu16.

Ślub Haliny i Ignacego odbył się jeszcze w roku olimpijskim, w grudniu 1928. Kilka miesięcy później Matuszewski objął tekę ministra skarbu. Jego żona jeszcze przez jakiś czas kontynuowała karierę lekkoatletki. Postanowiła zakończyć ją w wieku 31 lat, choć wciąż udzielała się w sporcie jako działaczka Polskiego Komitetu Olimpijskiego i redaktorka pisma „Start”.

Z Matuszewskim dobrali się jako osobowości niczym w korcu maku, jakkolwiek on nie dorównywał jej ani urodą, ani wzrostem – pisał Maciej Petruczenko o małżeństwie Haliny i Ignacego. Łączyła ich jednak wielka pasja do polityki i bezgraniczny patriotyzm17. Po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego płk Matuszewski zaczął dystansować się od niektórych elementów polityki obozu sanacyjnego; uważał, że należy znacznie zwiększyć inwestycje w wojsko. Przeczuwał nadchodzącą wojnę18.

Halina Konopacka z mężem Ignacym Matuszewskim (na pierwszym planie), który wówczas pełnił funkcję ministra skarbu. Powitanie ministra po jego powrocie z oficjalnej wizyty w Szwecji, maj 1931 r.
Fot. NAC

Drugie złoto Haliny

Kiedy Niemcy zaatakowały Polskę, głównym wyzwaniem prezesa Banku Polskiego płk. Adama Koca stało się zabezpieczenie złota zdeponowanego w różnych miejscach w Polsce i za granicą. Jak wywieźć z kraju w warunkach ciągłego bombardowania kilkadziesiąt ton kruszcu wartego miliony? Losy jednej z najbardziej niezwykłych misji w historii Polski odtworzył historyk Sławomir Cenckiewicz19.

W pierwszych dniach września wobec nieuchronnej niemieckiej okupacji podjęto decyzję o przetransportowaniu złota z Warszawy, Siedlec, Lublina, Zamościa i Brześcia nad Bugiem na południowy wschód kraju, do Łucka. Ze względu na brak ciężarówek (wszystkie zostały zarezerwowane dla wojska próbującego odeprzeć niemiecki atak) ładunek wart kilkaset milionów złotych miały przewieźć… zwyczajne autobusy i samochody osobowe. Pierwsza część eskapady, okupiona ogromnym wysiłkiem organizacyjnym, powiodła się. W Łucku płk Koc przekazał kontynuowanie misji znajomym oficerom: byłemu ministrowi skarbu płk. Ignacemu Matuszewskiemu oraz ministrowi przemysłu i handlu Henrykowi Floyarowi-Rajchmanowi. Obydwaj przebywali w Łucku z żonami, które stały się pełnoprawnymi uczestniczkami misji. Celem wyprawy było dotarcie do neutralnej Rumunii.

Halina Konopacka-Matuszewska usiadła za kierownicą ostatniego samochodu w kolumnie. We dnie staliśmy w lasach, przykryci gałęziami, że trudno było dojrzeć z góry żółto-czerwone autobusy warszawskie. Spaliśmy gdzie się dało. W stodołach, w stajniach, na gołej ziemi. Aż po kilku dniach dobrnęliśmy w końcu do granicy rumuńskiej. Pierwszy raz zobaczyliśmy światło elektryczne, które nas oświecało20 – wspominała po latach.

Niemcy tropili transport z polskim złotem, ale dowódcom akcji wciąż udawało się ich przechytrzyć. 13 września na stacji kolejowej w Śniatyniu ok. 75 t cennego ładunku zostało przeładowanych do wagonów. Pociąg dotarł do portu w rumuńskiej Konstancy, gdzie cenny ładunek przeniesiono na brytyjski statek. My, kobiety, dźwigałyśmy te skrzynki, które były dość ciężkie – ażeby jak najprędzej znaleźć się na morzu. Statek ten szedł zygzakiem, dlatego że Morze Czarne było naładowane niemieckimi podwodnymi statkami. Ale znów szczęście nam sprzyjało. I w zupełnej ciszy, bez ognia, bez zapałki, bez papierosa – płynęliśmy do Konstantynopola21 – relacjonowała Konopacka. Statek dopłynął do Stambułu, a stamtąd drogą lądową przez Turcję do libańskiego Bejrutu. Tam skrzynie ze złotem przeładowano na kilka francuskich okrętów wojennych. Na ich pokładzie dotarły bezpiecznie do portu w Tulonie na Lazurowym Wybrzeżu. 5 października bohaterska ewakuacja narodowego skarbu zakończyła się sukcesem. Doceniając wkład Konopackiej, historycy nazwali później jej akcję drugim złotem.

Na emigracji

Wkrótce państwo Matuszewscy znaleźli się w Paryżu. Nareszcie skończyło się napięcie, zmęczenie. Spaliśmy, spaliśmy szczęśliwi, że już nas nie czeka nic groźnego22 – wspominała Halina Konopacka błogie chwile odpoczynku. Wkrótce okazało się, że przyjazd do Francji to zaledwie początek wojennej tułaczki. Po zajęciu Paryża przez Niemców Matuszewscy postanowili uciec z Europy. Skorzystali z pomocy Ignacego Jana Paderewskiego, który zorganizował dla nich amerykańskie wizy. Niestety małżeństwo zostało zatrzymane na granicy francusko-hiszpańskiej, pułkownik trafił do więzienia (według różnych relacji mógł spędzić tam kilka tygodni lub miesięcy)23. Prawdopodobnie to wówczas Halina straciła swój olimpijski medal z Amsterdamu24.

Kiedy nadarzyła się okazja wyjazdu z Hiszpanii, Matuszewscy przedostali się do Portugalii, a stamtąd wyruszyli statkiem do Nowego Jorku. Pułkownik poświęcił się działalności publicystycznej i tworzeniu Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce. Ogromnie przeżył śmierć jedynej, ukochanej córki z pierwszego małżeństwa. Ewa Matuszewska „Mewa” była studentką tajnej medycyny i żołnierzem AK. W Powstaniu Warszawskim służyła jako sanitariuszka. Zginęła w piwnicznym punkcie sanitarnym, zamordowana przez Niemców wraz z rannymi, którymi się opiekowała.

Pułkownik Matuszewski zmarł w sierpniu 1946 r. na atak serca. Halina poświęciła się pisaniu wspomnień (niestety nie przetrwały one do dziś), musiała też imać się różnych zajęć, by zapewnić sobie utrzymanie. W Wigilię 1955 r. mówiła na antenie Radia Wolna Europa: Ze sportem nie zerwałam. Prowadziłam przez kilka lat szkołę narciarską tutaj i miałam sklep ze sprzętem narciarskim. Jeżdżę teraz na nartach i gram w tenisa. Obecnie prowadzę magazyn krawiecki w okolicach Nowego Jorku25. Na emigracji Halina odkryła w sobie pasję do malarstwa. Na obrazach zamiast podpisu umieszczała pseudonim: Helen George. Być może jego drugi człon pochodzi od imienia drugiego męża Konopackiej – Jerzego Szczerbińskiego, przedwojennego tenisisty.

Halina Konopacka zmarła na Florydzie w nocy z 28 na 29 stycznia 1989 r. Zgodnie z jej wolą urnę z prochami pochowano na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Przed śmiercią Konopacka trzykrotnie odwiedziła Polskę. Ponoć w Parku Skaryszewskim, gdzie przed wojną odbywała treningi, dostojna starsza pani w eleganckiej sukni podjęła jeszcze jedną próbę rzutu dyskiem…26

Grób Haliny Konopackiej na Cmentarzu Bródnowskim
Fot. Wikipedia

Przypisy:
1, 2 M. Petruczenko, Pierwsza dama II Rzeczypospolitej – Haliny Konopackiej zwycięstwa, romanse i dramaty, „Przegląd Sportowy”, www.przegladsportowy.pl/magazyn-przegladu-sportowego/halina-konopacka-historia-naszej-wybitnej-lekkoatletki/m7em6y5, 12 maja 2017 r. [data dostępu: 27 marca 2018 r.].
3 C. Korycki, 10 fenigów na Legię czy Polonię, czyli 100 lat bukmacherów w Polsce, rozmowa z Robertem Gawkowskim, sport.tvp.pl/30968033/10-fenigow-na-legie-czy-polonie-czyli-100-lat-bukmacherow-w-polsce, 28 maja 2017 r. [data dostępu: 27 marca 2018 r.].
4, 5 P. Lisiewicz, Chcę w wielką uciec przestrzeń, „Nowe Państwo”, www.panstwo.net/3431-chce-w-wielka-uciec-przestrzen [data dostępu: 27 marca 2018 r.].
6 S. Koper, Królowe salonów II RP, Czerwone i Czarne, Warszawa 2015, s. 286, 301.
7 W. Malesa, Olimpijka, poetka, malarka, Polskie Radio, 11 sierpnia 2012 r. [data odsłuchania na stronie internetowej Polskiego Radia: 27 marca 2018 r.].
8 Księga olimpijskich wspomnień – fenomen Haliny Konopackiej. O złotej medalistce opowiada dziennikarka Kazimiera Muszałówna, Polskie Radio [data odsłuchania na stronie Polskiego Radia: 27 marca 2018 r.].
9 M. Petruczenko, op. cit.
10 S. Koper, op. cit., s. 286.
11 Pierwsze wieści z Amsterdamu, „Przegląd Sportowy”, nr 31, 29 lipca 1928 r., s. 1.
12 M.S., Sztandar Polski na maszcie olimpijskim, „Przegląd Sportowy”, nr 33, 5 sierpnia 1928 r., s. 2.
13 J. Grabowski, Dwa triumfy Polski na Olimpjadzie, „Przegląd Sportowy”, nr 33, 5 sierpnia 1928 r., s. 1.
14 M.S., Sztandar Polski na maszcie olimpijskim, „Przegląd Sportowy”, nr 33, 5 sierpnia 1928 r., s. 2.
15 P. Lisiewicz, op. cit.
16 Kongresy olimpijskie, „Przegląd Sportowy”, nr 32, 1 sierpnia 1928 r., s. 3.
17 M. Petruczenko, op. cit.
18 P. Lisiewicz, op. cit.
19 S. Cenckiewicz, Ocalić polskie złoto!, „Uważam Rze Historia”, www.historia.uwazamrze.pl/artykul/858241, 4 grudnia 2012 r. [data dostępu: 29 marca 2018 r.].
20, 21, 22 M. Petruczenko, op. cit.
23 S. Koper, op. cit., s. 310.
24 Konopacka – Matuszewska – Szczerbińska Halina właśc. Leonarda Kazimiera (1900–1989) [w:] B. Tuszyński, H. Kurzyński, Leksykon olimpijczyków polskich. Od Chamonix i Paryża do Soczi 1924–2014, wyd. 3, poprawione i uzupełnione, Polski Komitet Olimpijski, Warszawa 2014, s. 451.
25 P. Lisiewicz, op. cit.
26 S. Koper, op. cit., s. 310.
Podstawową pozycją biograficzną pozostaje praca Marii Rotkiewicz – „Mistrzyni dysku, pióra i palety” [w:] Światło Olimpii, Warszawa 2011.