Bronisław Czech
Dusza polskich nart

Listopadowy poranek w Auschwitz. Z nieba spada pierwszy tej zimy śnieg. Więźniowie tłoczą się w blokach, czekając na apel. Jeszcze przez chwilę mogą się uchronić przed przenikliwym chłodem, który czeka na nich na zewnątrz. Nagle z bloku wymyka się więzień numer 349. Dochodzi do końca placu, blisko obozowych drutów. Zwraca twarz w stronę gór. Jest obserwowany przez strażnika, któremu wydaje się, że oto kolejny więzień chce popełnić samobójstwo, stykając się z drutami pod wysokim napięciem. Nic takiego jednak się nie dzieje. Więzień klęka na idealnie białej pierzynce, która zdążyła pokryć plac. Nabiera pełne ręce śniegu. Płacze. Po chwili wstaje z klęczek i wraca do towarzyszy. Obozowy gong wybija na apel. Niemieckie krzyki, przekleństwa, przemoc. Zaczyna się normalny dzień w Auschwitz.

Wspomnienie misterium powitania zimy w 1941 r. przez wybitnego polskiego narciarza Bronisława Czecha zanotował jego współwięzień, dr Stanisław Kłodziński1.

Bronisław Czech smaruje narty przed Międzynarodowymi Narciarskimi Mistrzostwami Polski w Zakopanem w 1932 r.
Fot. NAC

Sportowiec z artystyczną duszą

Kiedy zima stała się ulubioną porą roku Bronisława Czecha? Urodził się w środku lata 1908 r. w stolicy polskiego narciarstwa – Zakopanem. Nie był góralem z dziada pradziada. Do Zakopanego jako pierwszy przybył ojciec Bronka, Józef, z zawodu kotlarz. Zamieszkał tam ze swoją żoną Stanisławą. Dzieci Czechów przyszły na świat w niewielkim góralskim domku przy ul. Chramcówki. Od małego przyglądały się sportowym pasjom ojca – Józef był entuzjastą kolarstwa. Bronka posłano do Szkoły Ludowej Męskiej w Zakopanem. Po jej ukończeniu przez pół roku uczył się w prywatnym gimnazjum, ale musiał przerwać naukę ze względu na kłopoty finansowe, w które wpadła rodzina2.

Kiedy pokochał narciarstwo? Można przyjąć, że wszystkie dzieci w Zakopanem do dziś są trochę na tę pasję skazane. Wtedy, w pierwszych latach XX w., konstruowały narty samodzielnie. Tak samo zrobił ośmioletni Bronek. Latem odbywał pierwsze wycieczki w góry i spróbował wspinaczki. Biografka Bronisława Czecha, Halina Zdebska, pisze, że w życiu jej bohatera kluczowy był rok 1920. Rok, który kojarzy się przede wszystkim ze zwycięstwem Polaków w wojnie z bolszewikami, był także czasem pierwszego zwycięstwa Bronka. Do zawodów w konkurencji tzw. biegów płaskich zgłosił się z pożyczonymi od starszego brata nartami. Wrócił już z własnymi – były nagrodą w konkursie, odebraną w siedzibie zakopiańskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”3.

Sport nie przesłaniał mu całego świata. Może po mamie, która była utalentowaną hafciarką, odziedziczył zamiłowanie do sztuki. Jako nastolatek trafił do klasy rzeźby Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego, jednak to malarstwo okazało się jego ukochaną formą wyrazu. Najbardziej lubił malować na szkle motywy tatrzańskiej przyrody, górali i zbójników4. Kiedy 90 lat później goście wystawy Twarzą w twarz. Sztuka w Auschwitz będą ze ściśniętym sercem oglądali dzieła autorstwa więźniów niemieckiej fabryki śmierci, zatrzymają się na dłużej przed pięknym górskim pejzażem z kwitnącą na fioletowo łąką na pierwszym planie. To Krokusy Bronisława Czecha5. Zanim je namaluje, zdąży zostać najbardziej wszechstronnym narciarzem w historii Polski.


Narciarz multimedalista

Bronisław Czech sięgał po tytuł mistrza Polski aż 25 razy! Mistrzostwo zdobywał w kilku konkurencjach: biegu na 18 km (1929, 1933), skokach na średniej skoczni (1928, 1929, 1931, 1934), kombinacji klasycznej (1927–1929, 1934, 1937), biegu zjazdowym (1929, 1932, 1937), slalomie (1936, 1937), kombinacji alpejskiej (1936, 1937) i sztafecie 5 × 10 km (1927–1933). Trzykrotnie bił rekord Polski w skokach narciarskich. Być może to właśnie wszechstronność Czecha, brak koncentracji na rozwoju w jednej dyscyplinie i wyczerpanie organizmu wieloma startami spowodowały, że nie zdołał wywalczyć ani jednego medalu na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Był trzykrotnym olimpijczykiem. W Sankt Moritz (1928 r.) startował w skokach i kombinacji norweskiej, podobnie jak w Lake Placid (1932). W Garmisch-Partenkirchen (1936) wystąpił w aż pięciu konkurencjach: biegu na 18 km, sztafecie 4 × 10 km, skokach, kombinacji norweskiej i kombinacji alpejskiej.
Bronisław kilkadziesiąt razy reprezentował Polskę na mistrzostwach świata. Startował w 1929 r. w Zakopanem (skoki, kombinacja klasyczna), w 1930 w Oslo (skoki, kombinacja klasyczna, bieg na 18 km, bieg na 50 km), w 1933 w Innsbrucku (skoki, bieg na 18 km, sztafeta 4 × 10 km), w 1934 w Sollefteå (kombinacja klasyczna, bieg na 18 km, sztafeta 4 × 10 km), w 1935 w Wysokich Tatrach (skoki, kombinacja klasyczna, sztafeta 4 × 10 km), w 1936 w Innsbrucku (zjazd, slalom, kombinacja alpejska), w 1937 w Chamonix (skoki, kombinacja klasyczna, bieg na 18 km, slalom, kombinacja alpejska), w 1938 w Engelbergu (zjazd, slalom, kombinacja alpejska) i w 1939 w Zakopanem (zjazd, slalom). Bronisław Czech dwukrotnie zajmował drugie miejsce w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Warto wspomnieć również o pozanarciarskich zainteresowaniach Czecha – był pilotem i instruktorem szybownictwa, członkiem Aeroklubu Krakowskiego.
Źródło: Czech Bronisław (1908–1944) [w:] B. Tuszyński, H. Kurzyński, Leksykon olimpijczyków polskich. Od Chamonix i Paryża do Soczi 1924–2014, wyd. 3, poprawione i uzupełnione, Polski Komitet Olimpijski, Warszawa 2014, s. 480.

As narciarstwa

W 1925 r., w wieku 17 lat, został członkiem sekcji narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Zakopane. W barwach klubu występował aż do roku 1936, kiedy przeszedł do krakowskiego AZS-u. Gdy czyta się zestawienia wyników sportowych Czecha, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że musiał kochać narciarstwo we wszystkich jego odsłonach. Nigdy nie ograniczył się do doskonalenia jednej wybranej dyscypliny. Uprawiał biegi (indywidualnie i w sztafecie), skoki, dwubój klasyczny (dzisiejszą kombinację norweską), biegi zjazdowe i slalom6. Był również jednym z pierwszych polskich narciarzy ekstremalnych – zjeżdżał z tatrzańskich szczytów i przełęczy niezwykle stromymi żlebami i ścianami7. Nic dziwnego, że prasa okrzyknęła go duszą narciarstwa polskiego8.

Wojciech Szatkowski, historyk sportu, nazywa Czecha pierwszym polskim narciarzem o klasie międzynarodowej9. Bronek wykazał ją bardzo szybko, bo już w 1929 r. To wówczas rozegrano pierwszą dużą imprezę sportową w Polsce – mistrzostwa świata FIS. Wydarzenie miało bardzo prestiżowy charakter, tym bardziej że odnotowano rekordową liczbę zgłoszeń sportowców z zagranicy. Zawody zakopiańskie będą największą imprezą sportową, jaka kiedykolwiek odbyła się na ziemiach polskich10 – ekscytował się „Przegląd Sportowy”, zapowiadając udział 200 zawodników reprezentujących 16 państw.

Dzień przed inauguracją mistrzostw w Zakopanem narciarze wzięli udział w nieoficjalnym biegu zjazdowym, w którym pierwszą lokatę zajął Bronisław Czech. Gratulacje złożył mu wówczas sam prezydent Ignacy Mościcki (w tekście dla „Przeglądu Sportowego” Bronek odnotował, że zapamiętał tę podniosłą chwilę na zawsze11). W swojej koronnej konkurencji, kombinacji klasycznej, Czech zajął znakomite, choć z punktu widzenia sportowca zawsze najgorsze, czwarte miejsce12. Najbliżej medalu olimpijskiego, i to złotego, Czech był na swoich pierwszych igrzyskach, w Sankt Moritz. W kombinacji klasycznej po dobrym biegu zaliczył znakomity występ na skoczni. Niestety pierwszy z dwóch skoków zakończył upadkiem. Gdyby zdołał ustać skok, zdobyłby olimpijskie złoto13.


Mistrz gracji na skoczni

Pierwsze skoki narciarskie w wykonaniu Bronisława Czecha obserwował jego młodszy kolega, Roman Serafin. Tak wspominał wyjątkową technikę i wrażenia, jakie wywoływały w obserwatorach występy Bronka na skoczni: […] robił umiejętny wyrzut z progu i miał odwagę przy tym położyć się do przodu. Wyglądało to bardzo efektownie, zwłaszcza że nie kręcił jak wiatrak, a tylko wyciągniętymi do przodu rękami parę razy rozgarniał powietrze, jakby płynął. W powietrzu był lekko załamany w biodrach, silnie wychylony do przodu z lekko podniesioną głową. Narty w locie utrzymywał Bronek w idealnie równej pozycji. Taki skok wyglądał ładnie. Nic więc dziwnego, że inni zawodnicy zaczęli wnet naśladować zarówno jego styl, jak i ubiór. Skok miał bardzo lekkie i dobre lądowanie, z prawą nogą nieco cofniętą i ugiętą w kolanie.
W pamięci kolegów zachowała się również dbałość Czecha o wygląd na skoczni. Nosił schludne i zawsze dobrze odprasowane ubrania – granatowe spodnie i sweterek, spod którego wystawał śnieżnobiały kołnierzyk. Zakładał także białe rękawiczki. Co ciekawe, lubił skakać bez nakrycia głowy. Tylko w przypadku opadów śniegu sięgał po granatową czapkę, dopasowaną do reszty stroju.
Źródło: H. Zdebska, Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha (1908–1944), wyd. 2, Wydawnictwo FALL, Kraków 1997, s. 40.

Na igrzyskach olimpijskich w Garmisch-Partenkirchen Bronisław Czech był chorążym polskiej reprezentacji. Igrzyska rozpoczęła defilada przed trybuną kanclerza Adolfa Hitlera. Obok samego Führera zasiedli na niej także naziści, których nazwiska za kilka lat miały budzić grozę: Wilhelm Frick, Joseph Goebbels i Rudolf Hess. Bronisław Czech nie mógł wówczas wiedzieć, że padnie ofiarą ich zbrodniczej polityki. W Garmisch Polacy pod przewodnictwem Czecha – w przeciwieństwie do wielu innych reprezentacji – nie unieśli ręki, defilując przed Hitlerem (tylko zdjęli czapki)14.

Ukochane góry

Uciekał w góry od ludzi, kochał samotność w ciszy smreków, tęsknił za gwałtownością górskich potoków15 – pisano we wspomnieniu o Czechu. I zimą, i latem góry były jego pasją. Kiedy brakowało śniegu, poświęcał czas taternictwu. Zdobywał najwyższe szczyty, wspinał się po najtrudniejszych ścianach. Wśród jego największych dokonań wymienia się przełomowe przejście północną ścianą Żabiego Konia w roku 192916. Odwala ściany i granie z taką samą łatwością, z jaką pokonuje najcięższe przeszkody w zjeździe na nartach. Lecz mało mówi o tym […]. Narciarz, sportowiec – chodzi, a nie gada. Cieszy się i raduje swoją młodością, odwagą, pogodą, ale nie twierdzi, by spełniał jakąkolwiek misję17 – pisał o Bronisławie Czechu „Przegląd Sportowy”. Kolega z wypraw wysokogórskich Jerzy Ustupski stwierdził, że Bronek wspinał się po górach tak lekko jak kot18.

W 1930 r., podobnie jak wielu innych polskich narciarzy, odbył służbę wojskową w 3. Pułku Strzelców Podhalańskich. Po jej zakończeniu złożył dokumenty na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, ale w ostatniej chwili wycofał się z tych planów i postanowił zostać studentem Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. W Warszawie z tęsknoty za górami ćwiczył na sucho… skoki narciarskie. Mamy niedaleko stromy, piaszczysty brzeg Wisły. Rzucam się z góry w dół, lecę w powietrzu kilkanaście metrów z pochyleniem i w pozycji narciarskiej, aż wreszcie ląduję na stromiźnie po kolana w piachu19 – relacjonował reporterowi „Przeglądu Sportowego”.

Bronisław Czech (z lewej) i Stanisław Marusarz podczas treningu (1935 r.)
Fot. NAC

Gentleman

Dyplom ukończenia CIWF-u Bronisław Czech zdobył w 1934 r. Rok wcześniej na łamach pisma „Wychowanie Fizyczne” ukazał się jego artykuł pod tytułem, który dziś musi budzić uśmiech – Domowy wyrób nart. Czech był już nie tylko zawodnikiem, ale też instruktorem. Uchodził za najlepszego w swoim fachu. Uczył zresztą i na stoku, i na sucho. W styczniu 1933 r. w studiu Polskiego Radia wygłosił odczyt Jakim powinien być narciarz. W przepisie Bronisława znalazły się takie elementy, jak zdrowie, dobra wola, ale i zrozumienie dla piękna górskiej przyrody. Nie zdziwiło to jego znajomych, którzy powtarzali, że góry nigdy nie były dla Bronka boiskiem sportowym służącym do bicia rekordów. Równie ważne były przeżycia duchowe i doznania estetyczne, z jakimi nieodłącznie wiąże się przebywanie w górskim otoczeniu20.

W 1936 r. Czech został kierownikiem Szkoły Narciarstwa Zjazdowego na Kasprowym Wierchu. Oczywiście funkcja administracyjna go nie zadowalała – pracował również na stoku jako instruktor. Był uwielbiany przez uczniów, dziennikarzy, a nawet rywali (największego konkurenta ze skoczni, Stanisława Marusarza, pewnego razu uratował, gdy ten wpadł do lodowatego górskiego potoku21). Przez cały czas swej długiej kariery sportowej i zawodniczej Bronek ani razu nie wyszedł z roli zawodnika-gentlemana, szczerego i dobrego kolegi, opiekuna i przewodnika młodszych, rycerskiego rywala i godnego reprezentanta barw Polski – pisał dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Nie znam wypadku niesubordynacji, braku dyscypliny, grymasów, życzeń nadmiernych, jakiegokolwiek prymadonizmu u tego wzorowego zawodnika. Skromność i prostota, zawsze dobry humor i najwyższa, najlepiej rozumiana dobra wola – to cechy doskonałego sportowca, którego klasa jako człowieka – kto wie czy nie przewyższała jego wyczynów sportowych22.

W 1939 r. myślał już o zakończeniu kariery zawodniczej. Chciał się poświęcić sprawom osobistym, planował założenie rodziny. W lutym zaliczył jeszcze występ na mistrzostwach świata w ukochanym Zakopanem. Kilka miesięcy później okazało się, że była to meta wspaniałej narciarskiej drogi Bronisława Czecha.

Czas próby

Kiedy 1 września 1939 r. wybuchła wojna, Bronek nie wahał się ani chwili. Postanowił dołączyć do polskich oddziałów próbujących odeprzeć niemiecki atak. Wspólnie z bratem pieszo dotarli do Krakowa, by stamtąd udać się na wschód. 17 września Polskę zaatakowała Armia Czerwona. Czechowie zdali sobie sprawę, że ich rozpaczliwa wyprawa nie ma sensu. Po niemal miesięcznej tułaczce powrócili do Zakopanego, w którym właśnie urządzał się niemiecki okupant. Bronek nie mógł się pogodzić z utratą niepodległości przez kraj, który przez lata z dumą reprezentował. Przystąpił do konspiracji prawdopodobnie jeszcze w październiku 1939 r. Pomagał w przeprowadzaniu przez tzw. zieloną granicę osób, które chciały się przedostać na Węgry23.

Podobno spodziewał się aresztowania. Przyjaciele namawiali go, by udał się na Węgry i nie ryzykował więcej. Nie dał się przekonać. Pewnego dnia do domu Czecha przyszedł gestapowiec Sepp Röhrl. Przed wojną był znanym w narciarskim środowisku trenerem; teraz zaoferował Bronkowi, by ten szkolił niemieckich narciarzy. Czech odmówił, nawet kiedy Austriak zaczął mu grozić. Po tym, jak wściekły gestapowiec opuścił jego dom, już wiedział, że sytuacja jest beznadziejna i nie uniknie aresztowania. Mimo to nie zdecydował się na ucieczkę24.

Gestapo przyszło po Bronka 14 maja 1940 r. Po pobycie w zakopiańskim więzieniu zwanym „Palace” trafił do więzienia w Tarnowie, a stamtąd 14 czerwca został przewieziony w pierwszym transporcie więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.

Krokusy w piekle

W obozie otrzymał numer 349. Po morderczej kwarantannie został przydzielony do pracy w Tischlerei (stolarni) i Schnitzerei (rzeźbiarni). Wykonywał z drewna kasetki i popielniczki, a potem również łyżki i buty.

Wiosną 1941 r. jeden z pracowników stolarni został przyłapany przez komendanta obozu Rudolfa Hössa na szkicowaniu rysunku. Prawdopodobnie wtedy komendant postanowił stworzyć na terenie Auschwitz tzw. Lagermuseum. Z jednej strony miało ono gromadzić odebrane uwięzionym przedmioty o wartości artystycznej, z drugiej – być miejscem pracy twórczej więźniów przejawiających talent plastyczny. Zatrudnieni tam na zlecenie esesmanów wykonywali kopie dzieł o tematyce nazistowskiej, portrety, a także pejzaże przypominające Niemcom ich rodzinne miejscowości w Tyrolu lub Bawarii. Do pracy w Lagermuseum zostali skierowani m.in. uczniowie i absolwenci Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, deportowani do Auschwitz za próbę przedostania się na Węgry lub za działalność konspiracyjną. Tematami ich prac był m.in. zakopiański folklor25.

Bronisław Czech, Krokusy, KL Auschwitz 1943
Ze zbiorów Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau

Pracownikiem Lagermuseum od początku do końca jego istnienia był Bronisław Czech. W Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau do dziś zachowało się kilkadziesiąt szkiców jego autorstwa. Jak wyjaśnia Agnieszka Sieradzka, obrazy wykonane na ich podstawie prawdopodobnie trafiły do rodzin esesmanów w III Rzeszy. Dla Bronisława Czecha sztuka była ucieczką od obozowej rzeczywistości – pisze Sieradzka. Tak długo jak pracował w Lagermuseum i malował swoje obrazy na szkle, zachowywał zdrowie i równowagę psychiczną. Całkowicie pochłaniało go malowanie rodzinnych pejzaży, przedstawiających znany mu świat, nasycony wspomnieniami i tęsknotami. Było to szczególnie ważne dla tego człowieka gór, który, jak mówią liczne relacje kolegów, był niesłychanie wrażliwą, zamkniętą w sobie osobą. Sztuka była dla niego jedynym antidotum na obozową rzeczywistość, której nie był w stanie sprostać26. Jedną z prac Bronisława Czecha, która do dziś pozostaje w zasobach Muzeum Auschwitz-Birkenau, są Krokusy z 1943 r.


„To Bronkowi Czechowi zawdzięczam życie…”

Jeden ze współwięźniów Bronisława Czecha, Edmund Zabawski, po wojnie wspominał go ze wzruszeniem i wdzięcznością. Zatrudniony początkowo przy rozładunku materiałów budowlanych – w jednym z najbardziej morderczych komand – szybko tracił siły i zdrowie. Został przydzielony do lżejszej pracy w stolarni, ale pewnego dnia zasłabł, ugrzązł w błocie i nie miał siły się podnieść. Zobaczywszy to, Czech szybko go podniósł i zadbał o to, by koledzy zajęli się osłabionym więźniem.
Kiedy już wiedziałem, że to Bronkowi Czechowi zawdzięczam życie, wzbierała we mnie wdzięczność do tego człowieka, którego znałem z prasy, ze zdjęć, którego podziwiałem za wspaniałą karierę sportową. Tego dnia obudziła się we mnie nadzieja, że może dzięki takim ludziom przetrwam […]. Przyniósł mi pół porcji swojego chleba. Nie chciałem wziąć, wcisnął mi w kieszeń na pożegnanie […]. Bronka polubiłem bardzo, był mi jak brat. Nawet po jakichś smutnych wydarzeniach w obozie starał się nas podtrzymać na duchu, rozweselić. Nigdy mu tego nie zapomnę.
Źródło: H. Zdebska, Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha (1908–1944), wyd. 2, Wydawnictwo FALL, Kraków 1997, s. 92–93.

Góry wołają

W obozie esesmani ponowili próbę zwerbowania Czecha do pracy z niemieckimi narciarzami. Kategorycznie odmówił. Kolegom tłumaczył, że woli pozostać w obozie jako Polak, niż wyjść z niego jako zdrajca27. W lutym 1944 r. Lagermuseum przestało istnieć. Bronek został kalifaktorem (sprzątaczem) w biurach SS28. Po utracie kontaktu ze sztuką jego stan zdrowia znacznie się pogorszył. W listach do rodziny kłamał jednak, że czuje się dobrze. Czy pani Czechowa dawała wiarę doniesieniom zza drutów? W pamięci rodziny zachowała się przecież taka scena sprzed wojny: pani Czechowa zamartwia się kolejnymi wspinaczkowymi planami syna. Ten ją uspokaja: Niech się mama nie martwi, nie boi. Umarłbym, gdyby mnie uwięzili i nie pozwolili chodzić – góry wołają29.

W Zakopanem musi być na pewno piękna wiosna – pisał w swoim ostatnim liście z 22 maja 1944 r. Zmarł kilkanaście dni później, 5 czerwca. Rodzina otrzymała list od współwięźnia Bronka, znakomitego artysty Xawerego Dunikowskiego. Razem przebywaliśmy w szpitalu, zmarł nagle, przy mnie, na udar serca, bez boleści […]. Wzruszający był moment jego zgonu. Siedzieliśmy w oknie, piękny słoneczny dzień. Przed naszym barakiem na placu obozowali Cyganie, grali bez przerwy na instrumentach rozmaite wesołe utwory muzyczne. Dowiedziawszy się od nas o nagłym zgonie p. Bronisława, przerwali granie i za chwilę zagrali Marsz żałobny Szopena30.

Bronisław Czech został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Oświęcimskim. Już rok po wojnie w Zakopanem został rozegrany pierwszy memoriał narciarski im. Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. AZS ustanowił nagrodę dla wybitnych sportowców – Medal im. Bronisława Czecha. Imię legendarnego narciarza otrzymały AWF w Krakowie, a także kilkadziesiąt innych placówek: szkół, szczepów i hufców harcerskich. Symboliczny grób sportowca znajduje się na Starym Cmentarzu w Zakopanem31.

Symboliczny grób Bronisława Czecha na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem
Fot. Wikipedia

Przypisy:
1 Cyt. za: A. Jucewicz, W. Stępiński, Chwała olimpijczykom, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1968, s. 74.
2 R. Wryk, Olimpijczycy Drugiej Rzeczypospolitej, Wydawnictwo Nauka i Innowacje, Poznań 2015, s. 182.
3, 4 H. Zdebska, Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha (1908–1944), wyd. 2, Wydawnictwo FALL, Kraków 1997, s. 30–31.
5 A. Sieradzka, Twarzą w twarz. Sztuka w Auschwitz. W 70. rocznicę utworzenia Muzeum na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady, Muzeum Narodowe w Krakowie i Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Kraków 2017, s. 180–181.
6 R. Wryk, op. cit., s. 183.
7 W. Szatkowski, Bronisław Czech (1908–1944). Człowiek wielu pasji…, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 1–2/2010, s. 129.
8 H. Zdebska, op. cit., s. 47.
9 W. Szatkowski, op. cit., s. 130.
10 Cały świat mówi o Zakopanem, „Przegląd Sportowy”, nr 6, 6 lutego 1929 r., s. 2.
11 B. Czech, Wielki szus z Kasprowego na Olczyską (Jak Br. Czech został przed 10 laty mistrzem świata), „Przegląd Sportowy”, nr 103, 22 grudnia 1938 r., s. 6.
12 K. Szujecki, Życie sportowe w Drugiej Rzeczypospolitej, Bellona, Warszawa 2012, s. 125–126.
13 K. Szujecki, op. cit., s. 87–88.
14 S. Rothert, Barwna defilada 28 narodów otwiera IV-te zimowe Igrzyska Olimpijskie w Garmisch, „Przegląd Sportowy”, nr 12, 8 lutego 1936 r., s. 2.
15 A. Jucewicz, W. Stępiński, Chwała olimpijczykom, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1968, s. 76.
16 W. Szatkowski, op. cit., s. 128.
17 R. Malczewski, Po lecie i przed zimą w górach – rozmowa z Bronisławem Czechem, „Przegląd Sportowy”, nr 52, 24 listopada 1928 r., s. 5.
18 H. Zdebska, op. cit., s. 74.
19 Sprawy narciarskie, „Przegląd Sportowy”, nr 43, 31 maja 1933 r., s. 6; cyt. za: H. Zdebska, Bohater sportowy. Studium indywidualnego przypadku Bronisława Czecha (1908–1944), wyd. 2, Wydawnictwo FALL, Kraków 1997, s. 36.
20 H. Zdebska, op. cit., s. 58, 60, 79.
21 A. Jucewicz, W. Stępiński, Chwała olimpijczykom, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1968, s. 77.
22 D., Sportowiec-gentleman. Bez fanfar i bankietów obchodzimy rzadki jubileusz Bronisława Czecha, „Przegląd Sportowy”, nr 22, 18 marca 1937 r., s. 6.
23 H. Zdebska, op. cit., s. 86–87.
24 A. Jucewicz, W. Stępiński, op. cit., s. 73.
25 A. Sieradzka, op. cit., s. 42, 51, 190, 237.
26 A. Sieradzka, op. cit., s. 180.
27 H. Zdebska, op. cit., s. 94.
28 A. Sieradzka, op. cit., s. 237.
29 H. Zdebska, op. cit., s. 75, 96.
30 H. Zdebska, op. cit., s. 96–97.
31 R. Wryk, op. cit., s. 187–188.